Robson, Robzki, przyjacielu:) - my z Matim będziemy śledzić każdy Twój dzień. Dziel się z nami wszystkimi tym co ciekawe i tym o czym w 4 oczy nigdy nie powiesz:)
Aga, Mati no rzecz jasna... o ile bede mial internet i zadna tajska rodzina mnie nie zaadoptuje to bede staral sie pisac, choc niektore rzeczy zostana 4myeyesonly ;) - to bedzie moj kolejny blog, jak sie rozkrece z tym blogowaniem hehe
tak, tak dobrodziejstwo skype'a ;) utknalem w bangkoku... to miasto mnie zassalo, od dwoch dni bujam sie ze wspomnianym juz nowozelandczykim, doloczyl sie do nas jeszcze jeden brytyjczyk i jest zajebiscie... ten pierwszy zna bangkok na wylot, te drugi mieszka na wyspie, w srodku dzungli i jest instruktorem nurkowania... :) co za goscie. przy okazji nakrecilem sie zeby zrobic kurs nurkowania na ko tao - podobno jedno z najlepszych miejsc na swiecie, na wyspie ktora ma 17 km dlugosci jest 50 szkol... :)) gonna fly!
jak już będziesz na Ko Tao, koniecznie wypij kokosowego shake'a w najmniejszej knajpie na wyspie (podobno najlepsze w Tajlandii)...i nie daj się zjeść rekinom! :)
Coconut Lake w Galeria Bali na Jasnej po powrocie do PL...choć to z pewnością nie to samo, no i nie spotkasz się tam z rekinami... chyba, że biznesu...;)
To jest dziennik z mojej samotniczej wyprawy do Azji. Mam bilet, przewodnik i głowę otwartą na przygody. O wyprawie do Tajlandii myślałem już od początku tego roku, teraz spontanicznie postanowiłem zrealizować swoje marzenie :)
z prawdziwą przyjemnością wpisuje się jako pierwsza ;)
OdpowiedzUsuńRobson, Robzki, przyjacielu:) - my z Matim będziemy śledzić każdy Twój dzień. Dziel się z nami wszystkimi tym co ciekawe i tym o czym w 4 oczy nigdy nie powiesz:)
OdpowiedzUsuńhello ewribady! :) kejt, azz always needs to be the 1st :) no dzieki, dzieki nawet 8 tys km od wawy mnie dopadniesz :)
OdpowiedzUsuńAga, Mati no rzecz jasna... o ile bede mial internet i zadna tajska rodzina mnie nie zaadoptuje to bede staral sie pisac, choc niektore rzeczy zostana 4myeyesonly ;) - to bedzie moj kolejny blog, jak sie rozkrece z tym blogowaniem hehe
OdpowiedzUsuńlepiej byc pierwszym niz ostatnim. nie ma za co, 8 tys km to faktycznie kawał drogi az dziw , ze z taka latwoscia mozna sie dodzwonic na domowy;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńtak, tak dobrodziejstwo skype'a ;) utknalem w bangkoku... to miasto mnie zassalo, od dwoch dni bujam sie ze wspomnianym juz nowozelandczykim, doloczyl sie do nas jeszcze jeden brytyjczyk i jest zajebiscie... ten pierwszy zna bangkok na wylot, te drugi mieszka na wyspie, w srodku dzungli i jest instruktorem nurkowania... :) co za goscie. przy okazji nakrecilem sie zeby zrobic kurs nurkowania na ko tao - podobno jedno z najlepszych miejsc na swiecie, na wyspie ktora ma 17 km dlugosci jest 50 szkol... :)) gonna fly!
OdpowiedzUsuńjak już będziesz na Ko Tao, koniecznie wypij kokosowego shake'a w najmniejszej knajpie na wyspie (podobno najlepsze w Tajlandii)...i nie daj się zjeść rekinom! :)
OdpowiedzUsuńa jakis blizszy azymut?:)
OdpowiedzUsuńCoconut Lake w Galeria Bali na Jasnej po powrocie do PL...choć to z pewnością nie to samo, no i nie spotkasz się tam z rekinami... chyba, że biznesu...;)
OdpowiedzUsuń